czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 2

"Jego księżniczka"

Miałam dziwny sen? Sen? A może to działo się naprawdę. Śniło mi się, że poznałam wspaniałego chłopaka, ale nic o nim nie wiedziałam. Był szarmancki, zadziorny, przystojny, onieśmielający. Poznałam go. Trudno tak to nazwać skoro widziałam go raz i wiedziałam tylko jak ma na imię. Diego...
- Clari, jak Ty dziecko drogie wyglądasz. - przykładanie lodu do siniaków w wykonaniu mojej mamy przestało mnie już jakolwiek ekscytować. - Przestań się wiercić. - nie potrafiłam już wysiedzieć w miejscu. Jedyne co wtedy chciałam to zawitać do mojego cieplutkiego łóżka i spróbować zapomnieć o tym co się wydarzyło.
- Mamo, przestań już. - odparłam po czym ujęłam jej dłoń i odłożyłam lód. - Już nie boli. - oznajmiłam zgarniając komórkę z blatu. Rozejrzałam się dookoła salonu w którym spędziłam dzisiejszą noc. Mama spoglądała na mnie tym swoim wzrokiem. Nienawidziłam tego.
- Powiesz co się stało? - wskazała mi palcem miejsce na którym miałam usiąść. Zapowiadała się nasza rozmowa. Grzecznie zajęłam wyznaczone siedlisko i spojrzałam na telefon z nadzieją, że... Że co? Przecież Die...z nadzieją, że Miguel wysłał jakieś cieszące oko przeprosiny. Ładnie wybrnęłam, prawda?
- Co chciałabyś wiedzieć, mamo? - wycedziłam przez zęby wciąż mając w dłoniach telefon. Spojrzała na mnie raz, trzeci i za nim się zorientowałam, skonfiskowała mi moje maleńśtwo. - Możesz mi go oddać?
- Tylko wtedy kiedy opowiesz mi co się stało. - postawiła waurnki jasno.
- Nic się nie stało. - wolałam nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach. Powinnam teraz myśleć o tym jak Miguel się zachował tym czasem... Jestem taka zadowolona. Czuję, że moje serce się uśmiecha. A myśli? Krążą tylko w okół jednego imienia... Diego, Diego, Diego. Na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawił się uśmiech a oczy rozpromieniły się.
- Uważasz, że to śmieszne? Maria, opanuj się. Spójrz na siebie. - chwyciła mnie gwałtownie na posiniaczone przedramię. - Kto Ci to do zrobił? - zacisnęła delikatnie moją rękę, dzięki czemu obdarzyła mnie kilkoma nowymi drobiazgami na skórze.
- Przestań. - wytargnęłam rękę z jej uścisku i delikatnie przyłożyłam swoją chłodną dłoń do zmasakrowanej siniakami skóry. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak wszystko mnie boli.
- Maria... - zaczęła mama. Już w tym momencie moja duma postanowiła jej przerwać, rozkazując ustom aby wysyczały "Clari". Usta i język jak grzeczni podwładni wykonali ten rozkaz. - Clari... To nie jest normalne, że wracasz o później nocy do domu. - właśnie w tej chwili do salonu wszedł Agus. Uśmiechnęłam się w duchu sama do siebie. Ledwo stał na nogach, przewalał się na prawo i lewo i o mało co nie wyrwał drzwiczek lodówki w kuchnii kiedy chciał swiegnąć bo zimną butelke wody.
- Jakbyś nie zauważyła mamo, nie tylko ja wracam o później nocy do domu... - mówiąc to machnęłam delikatnie palcem w stronę Agus'a a ten spojrzał na mnie z wrogrością w oczach. Ach, kochany braciszek. Oczy mamy skierowały się prosto w jego stronę po czym wybuchnęła krzykiem. Widząc stan swojego syna schowała twarz w dłoniach z nerwów. Przysiadłam bliżej niej i pogłaskałam delikatnie po plecach.
- Spokojnie mamusiu, ja to załatwię. - po tych słowach złożyłam delikatny pocałunek na jej czerwonym ze złości jak ogień policzku. Wstałam po czym  otrzepałam charakterystycznie spodnie i podeszłam na 4 metry od swojego brata. - Augustin! Do cholery! - tak, to był mój plan. Uwielbiałam przedrzeźniać mamę kiedy ona robi mi kazania a tak naprawdę zawinił  ktoś inny. No cóż, w tym wypadku oboje zawiniliśmy no, ale nic. Kocham ją udawać! - O której to się wraca do domu?! Ohh, niech ojciec się tylko o tym dowie to zapamiętasz do końca życia, o której to się ma wracać do domu!!! Co ty sobie myślisz? Że ile Ty masz lat? Mówiłeś, że odwiezię Cię matka Pablito, tym czasem wracasz sam o własnych nogach o trzeciej nad ranem!!! Żeby mi to było ostatni raz!!! - w tym momencie zbliżyłam się do Agusa i zaciągłam się zapachem bijącym od niego.-  Piłeś? PIŁEŚ?! Co Ty sobie myślisz! Marsz do pokoju i koniec z wyjściami. Masz szlaban do czasu aż nie skończysz osiemnastki!  - po wybuchu udawanej złości zakończyłam mój dość krótki monolog, mimo to jakże dramatyczny, delikatnym ukłonem. Chyba rodzice nigdy bardziej niczego nieżałowali jak zapisania mnie do szkoły aktorskiej. W którym momencie gdy oczy Agusa były skierowane w moją stronę domyśliłam się co chciał zrobić. Zanim się zorientowałam, on bęknął mi prosto w twarz.
- Nie tak szaleńczo siostrzyczko, tu nie konkurs na "Oskara", zostaw odrobinę talentu na bardziej przydatne insynuacje. - pod koniec złożył ukłon. Coś się we mnie zagotowało. Chciałam go...yhhh! Zanim się zorinetowałam on zdążył się już doczołgać do swojego pokoju. Obróciłam się w stronę mamy z uśmiechem który od razu zbladł gdy ją zobaczyłam. Płakała wciąż trzymając twarz w dłoniach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo musiało ją to zaboleć. Przysiadłam delikatnie przy jej boku a dłoń położyłam na jej nodze. Poczułam, poczułam jak jej ciało dygota z nerwów. Poczułam wyrzuty sumienia...
- Miguel... - szepnęłam sama do siebie na tyle głośno aby mama usłyszała. - To on.
Dopiero wtedy dałam sobie sprawe jak wiele kosztowało mnie to aby przyznać się mamie, że mój chłopak mnie po.. Nieważne. Wpatrywałam się przed siebie. Nagle odruchy mamy ustały, poczułam jej wzrok na swojej twarzy. Bałam się spojrzeć jej prosto w twarz. Zdałam sobie sprawę, że to, że powiedziałam jej prawdę, trochę ją uspokoiło.  Jeszcze wczoraj, o tej samej porze rozmawiałyśmy o moim związku z Miguelem, mówiłam, że go kocham a dziś siedzę tutaj w takim stanie. Mimowolnie spojrzałam na mamę z nadzieją, że coś powie. Natknęłam się prosto na jej wzrok. Widziałam w jej oczach miliony bijących się odczuć, emocji. Nagle po policzku mamy spłynęła łza- moje serce pękło.
- Przepraszam... - wytarmosiła przez usta swoim udręczonym głosem i wstała. Mogłam zauważyć tylko jak zamyka się w sypialni. Tak, to musiało ją wiele kosztować. Czuję się okropnie - miałam wrażenie, że to moja wina. Nagle zorientowałam się, że mój braciszek siedzi w swoim pokoju i leczy kaca. Wstałam podnosząc obolałe ciało i udałam się do jego pokoju. Spodziewałam się tego co zobaczę gdy otworzę drzwi od sypialni brata. Będzie leżał na łóżku z słuchawkami na uszach i laptopem na kolanach grając w jakieś durne gierki. Chwyciłam za klamkę i mocną nią szarpnęłam.
- Zadowolony jeste...- nagle zamilkłam. Widok który ujrzałam wcale nie był tym widokiem którego się spodziewałam. Agus siedział na parapecie i spoglądał w okno. Płakał. Pierwsze co pomyślałam, to nie wiem, że będąc na pół trzeźwy spróbował się ogolić i zaciął żyletką. Nie, to nie ten sam płacz. Widziałam jak bije pięścią o dłoń. Moje serce podzieliło się ponownie na miliony kawałeczków. Mój brat, on cierpiał. Podeszłam do niego i stanęłam za nim,tak, że mógł widzieć jedynie moje odbicie w oknie. Sama nie wiedziałam na co czekam.
- Nie wiem po co tu jesteś. - mówiąc to otarł oczy i wskoczył na łóżko jak gdyby nigdy nic. Mimo, że sama nie wiedziałam co robię, podążyłam za nim. Siadłam na rogu, tuż koło niego Odgarnęłam spadającą grzywkę na jego czoło i spojrzałam w wilgotne oczy. - Myślisz, że robię to specjalnie? Że specjalnie ranię matkę, wszystkich. Że specjalnie piję? Mam problem i sam sobie z nim poradzę. - wyrecytował te słowa jak wiersz po czym wskazał mi oczami drzwi. Nie chciał żebym tam była, no cóż nie będę się już sprzeciwiać. Pożegnałam go niepewnie wzrokiem i wyszłam pozostawiając go samego.
Wszystko zaczynało się psuć... Okazało się, że byłam ślepo zakochana, Agus ma problemy a mama już sobie sama nie radzi. A tata i Ignacio nie pojawili się jeszcze. Wszystko stawało się uciążliwe, nie mogłam już sama próbować dać sobie z tym radę.
Zeszłam do kuchni. Zorientowałam się, że z tego wszystkiego po prostu zgłodniałam. Brzuch domagał się swoich przywilejów. Podeszłam chwiejnym krokiem do lodówki i otworzyłam jej drzwiczki zasłaniając co nie co swiatła wpadającego przez okno. Poszperałam w szufladkach, nic ciekawego nie znalazłam. Postanowiłam, że zjem sobie po prostu jakąś kanapkę. Wyciągnęłam produkty i zamknęłam drzwiczki. Spojrzałam odruchowo w okno i momentalnie serce zaczęło bić mi co raz szybciej. Cholera! Za oknem znajdowała się postać. O mało co zawału nie dostałam gdy zobaczyłam sterczącego za szybą... zaraz kto? Przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz gdy uświadomiłam sobie, że jest to Miguel. Stał przed moim odbiciem z pięknym bukietem białych róż i jakimiś opakowaniem bombonierek na kształt serduszka. Na jego widok moje serce się uśmiechnęło. Zaraz. Przez chwilę zapomniałam co się stało wczoraj wieczorem. Wszystkie jakiekolwiek pozytywne emocje... zniknęły. W którymś momencie wskazał na drzwi, chciał, żebym mu otworzyła. Czego on tu jeszcze szuka. Ech, mimo to postanowiłam go wysłuchać. Chwyciłam klamkę i... Miquel zza pleców wyciągnął gitarę.
- Ohhh, Aloncha la groncha... - tak zabrzmiały pierwsze słowa ballady którą zaczął wykonywać. -
Gdy widzę Twe piękne oczy
Już nic mnie nie zaskoczy.
Gdy widzę tylko Ciebie
Czuję się jak w Niebie...
Ohhh perełko, wybacz mi wczoraj.
Zachowałem się jak... jak... - w tym miejscu nie trudno było zauważyć, że zabrakło mu rymu. Mimowolnie parsknęłam, bo cała ta sytuacja była tak komiczna. - jak... DRAŃ.
Proszę wybacz mi wczoraj
Pozwól złożyć mi pocałunek na Twych skroniach...
Bo gdy tylko Twoje ciepło poczuję
Nic już tej miłości nie zepsuje... - koniec pieśni zakończył drażniącym bębenki, szarpaniem za struny W tym momencie odrzucił gdzieś gitarę i uklęknął przy moich stopach. Wyłożył przed siebie bukiet kwiatów.
- Wybacz mi Clari... - mówiąc te słowa chwycił mnie delikatnie za dłoń i mimo, że próbowałam uciec od jego wzroku, nie potrafiłam... Co czułam? Sama nie wiem. Klękał przed mną chłopak któremu jedynemu zaufałam, z którym jako pierwszym byłam. Przypomniały mi się wszystkie chwile razem. Nasze pierwsze spotkanie w szkole aktorskiej. Pierwszy pocałunek na scenie i po za nią...Pierwsza randka na  W tamtej chwili może zrobiłam błąd życia, ale... pomogłam mu wstać i dałam się mu namiętnie pocałować. Podczas pocałunku nie czułam żadnych uczuć, był zwyczajny, zwykły... przeciętny. Czy podczas zetknięcia się warg zakochanych nie powinno się czuć jakiś przyjemnych wibracji? Motyli w brzuchu? Chęci odpłynięcia w tym pocałunku? Nie czułam nic takiego, mimo to pozwoliłam oddać się Miguelowi.
Chwycił mnie w ramiona i zaprowadził do mojej sypialni. Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku i zaczęliśmy odwzajemniać swoje pocałunki. Dłoń Miguela wędrowała po moim ciele w górę i w dół. Nie dało się ukryć, że za wszelką cenę próbuje pozbyć mnie ubrań w dość elegancki sposób. Pocałunki stawały się bardziej łapczywe i namiętne. Miquel co raz bardziej przysuwał się do mnie aż w którymś momencie go zastopowałam. Odepchnęłam go. Mój pierwszy raz nie będzie po kłótni z chłopakiem do którego nie jestem przekonana. Po za tym, nie jestem gotowa. Odłączyłam nasze usta a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Dlaczego? - spytałam. Dobrze wiedział, że mam na myśli wczorajszy wieczór, to jak mnie potraktował. Chwile spoglądał na mnie po czym przysunął się i chciał spróbować ponownie wrócić do pocałunków. Wyciągnęłam dłoń do przodu i w ten sposób nie pozwoliłam mu na jakiekolwiek zbliżenie. Ciężko westchnął.
- Myślałem, że już o tym zapomnieliśmy... -odparł. W uszach zagwizdał mi dźwięk gotującej się wody w czajniku. Zapomnieliśmy? On myślał, że ja zapomnę. Że zapomnę, że gdyby nie to, że pojawił się Diego tak naprawdę pewnie bym teraz siedziała w szpitalu podpięta do osiemnastu kroplówek? Tymczasem... co ja robię. Momentalnie zerwałam się z łóżka. I odsunęłam na sam koniec pokoju. - Ech, czyli jednak nie zapomnieliśmy. - wywrócił oczami i podszedł do mnie.
- Odejdź, a najlepiej wyjdź z mojego domu. Nie chcę Cię tu widzieć. - mówiąc to podeszłam do biurka i wzięłam kwiaty które dziś od niego dostałam. - Zabierz je sobie. - rzuciłam nimi w niego. Zobaczyłam jak jego oczy wypełniają się wściekłością. Przyparł mnie do ściany gwałtownie i.... pocałował. Nie trwało to wcale krótko. Po skończonym pocałunku przesunął dłonią po moim policzku.
- Żałuję tego co zrobiłem. Nikt nie może położyć na Tobie dłoni ani Cię skrzywdzić. Nie pozwolę na to, a wstyd się przyznać, że sam to zrobiłem. Clari, kochanie. Przepraszam, przepraszam Cię ogromnie. - widziałam, że tego żałuje, widziałam, że szczerze przeprasza, ale nie byłam pewna żadnego ruchu. To jak gra w szachy, nigdy nie wiadomo jaki ruch wybierze przeciwnik. Mijały minuty a my tak sterczeliśmy patrząc się na siebie. W tle słychać było tylko tykanie zegara. Ruszyłam delikatnie ciałem w jego stronę.
- Przytul mnie... - wycedziłam. W lada sekundzie Miguel objął mnie ciepło jak nigdy wcześniej. Kochałam go, tak sądziłam. - Obiecaj, że nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz.
- Obiecuję. - szepnął prosto do mojego ucha. Ech.
Po pięciu godzinach spędzonych razem, rozmawialiśmy całkiem normalnie, tak jak chciał. Jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. Oglądaliśmy jakieś nudne komedie. W momencie kiedy zaczęły spadać napisy końcowe Miguel wyłączył telewizor.
- Późno już, ale dziś jeszcze się widzimy. - słysząc jego słowa, spojrzałam na zegarek. Było już po szóstej.
- Widzimy się? - uniosłam wysoko brew. Miquel podszedł do jednej z torebeczek którą przyniósł. Nie zauważyłam jej.
- Tak, widzimy się. O dziesiątej w La Vida. - "La Vida", dobrze usłyszałam? Przecież to najdroższy klub. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spędzę tam jakiś wieczór. Mimo, że nie miałam ochoty właśnie dziś udać się tam, no cóż zgodziłam się  Miguel podszedł do mnie i delikatnie pocałował mój policzek  po czym podał mi torebkę z prezentem.
- Włóż to - będziesz magicznie wyglądała. - po tych słowach odszedł i zamknął za sobą drzwi. Ciekawość była większa niż niepewność. Zajrzałam do torebki po czym zanurzyłam w niej pół swojej ręki. Po krótkiej chwili wyłowiłam z niej kawałek jaskrawego różowego materiału. Widząc to w czym miałam dziś wyjść przelękłam się. Miał rację, wygladać będę magicznie. Przecież ona sama wyglądała jakby została wyprana przez krasnoludki z setką par czerwonych skarpetek. Na sam widok tej sukienki miałam odruchy wymiotne... Mimo to, cóż. Chciał mnie w niej widzieć. Jeżeli uda mi się ją założyć nie zwymiotując na nią, to będzie coś.
Po półgodzinie udało mi się wcisnąć w tą skąpą kieckę. W sumie teraz nie wyglądała tak źle, mimo to wciąż czułam, że nie jest ona w moim typie. Włosy najprościej w świecie wyprostowałam a po boku przełożyłam je cienkim warkoczem. Byłam zmuszona nałożyć makijaż ponieważ kilka siniaków nie było zaproszonych do najdroższego klubu w mieście. Sory, taki mamy klimat. Podeszłam do toaletki i popryskałam szyje delikatnymi perfumami. Przejrzałam się, raz, drugi, trzeci i.... byłam gotowa.

- Wychodzę. - krzyknęłam będąc już przy drzwiach frontowych. Wiedziałam, że mama stanęła w salonie aby zapytać dokąd, mimo to już byłam zza drzwiami w drodze do umówionego miejsca. Nie wiem dlaczego, ale... Nic nie czułam, nie potrafiłam się cieszyć ani smucić. Byłam  taką jedną wielką nicością. Wszystko było takie dziwne. Uśmiech, Clari. Spójrz Tylko - Twój chłopak Cię przeprosił, podarował Ci sukienkę. Nieważne, że wygląda jakby ściągnięta z jednorożca. Zaprosił Cię do najwspanialszego klubu. Ciesz się, musisz dziś błyszczeć jak księżniczka.
Zbliżałam się do klubu, stałam już przed barierkami. Kilka ochroniarzy spojrzało na mnie po czym odsunęło taśmę i wpuściło mnie do środka. Atut tego, że wygląda się doroślej na swój wiek, oszczędzisz sobie czas na wyciąganie dowodu, którego no cóż... póki co jeszcze nie posiadam.
Już przy wejściu zabrzmiała klubowa muzyka. Wchodząc w głębie klubu, natykałam się na całujące się pary, czatujących facetów na wolne dziewczyny, rodziców dopytujących się o swoje dzieci. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Nagle zza pleców usłyszałam jego imię.
- Dajesz Miguel! Dajesz! - slysząc te krzyki spojrzałam się zza siebie. To co zobaczyłam było czymś co zabolało mnie jeszcze bardziej niż ciosy które zadał mi wczorajszego wieczoru. To co zobaczyłam również było ciosem, ale w serce... Miguel obejmował jedną z dziewcząt pracujących w klubie. Krzyki jego kolegów były dopingiem do tego aby to niewinne "figlowanie" zamieniło się w coś większego. Doping zaaowocował. Miguel chwycił tancerkę i złożył na jej ustach pocałunek. Widziałam jak ona zbliża się do niego a on? On ją pocałował. Tymi samymi wargami co jeszcze kilka godzin temu, mnie. Poczułam obrzydzenie gdy oboje pożegnali kolegów i zniknęli gdzieś w "ciemnych" zakątkach tego miejsca. Wszystko dopiero dotarlo do  mnie, to co się stało. Oczy zaczęły mnie szczypać, łzy wypełniały każdy kącik oka. Nie mogłam powstrzymać okazywania mojego smutku i wybiegłam z klubu.
Cierpiałam, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to bolało... To było coś okropnego. Wybiegłam na tyły parceli po czym zsunęłam się po ścianie budynku. Płakałam. Łzy jak żyletki raniły moją czerwoną twarz. Cała dygotałam i nie mogłam się opanować. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim udzie. Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na jej właściciela.
- Miałem tak samo. - odparł. To był on... To on... To był, Diego. Siedział koło mnie, opierając się o mur. Jak długo on tu już jest. - Ale moja dziewczyna nie kazała ubrać mi stroju kopciuszka. - parsknął wskazując na jasny materiał sukienki caluteńki ubrudzony rozmazanym tuszem do rzęs. - Nie płacz już, nie jestem kobietą, ale wiem, że to czarne na Twoich rzęsach boli jak dostanie się do środka Twoich błyszczących oczu. - mówiąc to otarł moje łzy. Spojrzałam mu prosto w oczy i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Jedyne co miało błyszczeć to ja. Miałam być dziś księżniczką. - wycedziłam chwiejnym od płaczu głosem. Co trzecie słowo posiąkiwałam aby nabrać oddechu. Diego momentalnie wstał i kucnął naprzeciw mnie.
- Przecież jesteś księżniczką. - oznajmił z pełną powagą. - Nie wyobrażam sobie ile czasu mohZaśmiałam się, a ten wciąż miał poważną minę.
- Żartujesz, prawda? Spójrz jak wyglądam. Dość, że ta sukienka wygląda jak z jakiegoś końca tęczy to ja również już nie czuje się najlepiej. - stwierdziłam próbując się podnieść. Podał mi dłoń a ja skorzystałam z jego pomocy. Gdy już stanęłam na nogach podziękowałam mu i spróbowałam się już żegnać, lecz on zatrzymał mnie.
- Poczekaj tu chwilkę, nigdzie nie odchodź. - poprosił. Zastanawiałam się o co mu chodzi. Obiecałam mu, że poczekam a ten szybko pobiegł w stronę ulicy. Nie rozumiałam, co mial zamiar zrobić, ale.. nie mogłam zaprzeczyć, że na sam jego widok coś w środku mnie się uśmiechnęło.
Po paru minutach przybiegł do mnie, trzymając prezentową torbę. "Czyżby kolejny prezent, dziś?" - pomyślałam. Nie myliłam się. Hiszpan podszedł do mnie i ujmując moją dłoń, wręczył mi upomiek.
- Mam nadzieje, że będzie dobra. Idź tam - wskazał palcem, ciemne miejsce zastawione z każdej strony murkiem. - Nie będę podglądać, obiecuję. - zaufałam mu i podeszłam w wyznaczone miejsce. Sięgnęłam dłonią do torby. Po wyciągnieciu jej zawartości moje oczy zabłyszczaly. W tamtej chwili trzymałam w dłoniach jedną z najpiękniejszych sukienek na świecie. Jasno-beżowy kolor, koronka i prześliczny delikatny, kobiecy materiał. Nie mogłam się powstrzymać i w mgnieniu oka zmieniłam strój. Gdy już miałam ją na sobie, czułam sie tak wspaniale. Niestety lub stety, nie dałam rady sama zapiąć sobie suwaka który znajdowała się na plecach. Jedynym wyjściem jest poproszenie Diego. Ośmieliłam się i zerknęłam w jego stronę.
- Pomożesz? - szepnęłam na tyle głośno żeby usłyszałam. Ustawiłam się tyłem do niego. Slyszalam jego wolne kroki. Gdy jego dłonie dotknęły mojego ciała przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zasuwał sukienkę wolno i deliaktnie żeby żaden z cennych szwów nie został naciągnięty. Gdy skończył swoje zadanie odszedł w to samo miejsce na którym stał przedtem, a ja? Ja wyszłam do niego, ubrana w to cudo i z promiennym uśmiechem. Na sam widok, Diego złożył dlonie po czym zaklaskał. Nie mogłam się powstrzymać i podbiegłam do niego. Gdy już dzieliły nas milimetry, rzuciłam się delikatnie na jego szyję. Był zaskoczony mimo to, objął mnie w tali. Oboje mocno się przytuliliśmy.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - wręcz zapiszczałam mu do ucha. - Jest cudowna. - szepnęłam. Gdy już się zorientowałam, że jestem w objęciach jakiegoś obcego chłopaka odsunęłam się kilka kroków.
- Teraz wyglądasz prawie jak księżniczka! - oznajmił po czym spojrzal na mnie z zadziornym uśmiechem.
- Prawie? - spytałam. W odpowiedzi podszedł do mnie i chwycił mnie za dłoń.
- Zamknij oczy, proszę. - po raz drugi dziś mu zaufałam i spełniłam jego prośbę. Ekscytacja sięgała zenitu. Poczułam jak jego niebiańskie perfumy drażnią mój węch. Nagle zorientowałam się, że położył on coś na mojej głowie. Zauważył, że chcę już otworzyć powieki. - Jeszcze chwilka, moment... - odparł po czym objął mnie drugą ręką i zaprowadził kilka kroków do przodu. Zorientowałam się, że znajduje się w miejscu gdzie świeci lampa. Trzymałam mocno jego dłoń aż w którymś momencie wyślizgnął ją z uścisku i odszedł kilka kroków.
- Teraz możesz spojrzeć. - nakazał.
Odtworzyłam oczy i to co ujrzałam... było niesamowite. Stałam naprzeciw lustra. Moje odbicie było jak nigdy wcześniej. Miałam na sobie najpiękniejszą i idealnie dopasowaną sukienkę. Na głowie, zamiast delikatnego warkocza znalazła się... tiara. Srebrna korona dekorowała mój wygląd. Byłam taka szczęśliwa. Odwróciłam się w stronę Hiszpana.
- Teraz jesteś księżniczką i wyglądasz jak ona. - oznajmił. Moje serce biło w rytm jego słów. Czułam się tak wspaniale. Byłam mu taka wdzięczna. Dzięki niemu najgorszy wieczór mojego życia zmienił się w jeden z najpiękniejszych chwil. Spojrzałam na niego a on wciąż nie oderwał od mnie swojego wzroku. - Zrobisz coś dla mnie? - spytał.
- Wszystko. - odpowiedziałam bez zastanowienia. Diego podszedł do mnie i wskazał palcem na najbardziej oświetlone miejsce przez lampę. - Stań tam i... bądź księżniczką. Zabłyszcz jak ona! - słysząc jego słowa po raz kolejny go przytuliłam. Jego objęcia były najwspanialszym darem od Boga. Po dłuższym uścisku podbiegłam do tego miejsca jak mała dziewczynka. Stanęłam na środku i... zaczęłam robić piruety jak mała baletnica, jak księżniczka. W tamtej chwili wyglądałam jak księżniczka, czułam się jak księżniczka oraz... Byłam księżniczką... Jego księżniczką.
________________________________________________
Badabumc, drugi rozdział po DWÓCH MIESIĄCACH1 Mogę powiedzieć, że jest to jeden z najdłuższych rozdziałów w moim życiu, haha. Mam nadzieje, że Wam się podoba i przepraszam za to, że  musieliście tak długo czekać. Pozdrawiam wszystkich i przesyłam Wam buziaka!
~ Lika.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, czekałam długo, ale opłacało się. Końcówka w szczególności najlepsza, taka hfdjhfjdfhsjkfhsks. Diego romantyk aw! Czekam na następny roździał Likuś xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, bardzo się cieszę, że Ci się podobał! ❤
      Postaram się dodac następny troszkę szybciej, haha. Bardzo dziękuję za te kochane słowa! Pozdrawiam Cię, Aduś!

      Usuń
  2. Piszę komentarz drugi raz, bo wcześniej z jakiegoś powodu się nie dodał. :( Genialny rozdział! Warto było tak długo na niego czekac, gdyż jest absolutnie dopracowany w każdym calu. Świetnie piszesz, Likusiu, już nie pierwszy raz Ci to mówię. :D Zakończenie jest mega romantyczne, zakochałam się. Oby tak dalej! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Kocham Cię bardzo. ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, kochana. Dziękuję naprawdę dziękuję. Woah, Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna, bo zawsze to Ty i Twój blog były dla mnie wzorem do naśladowania. Dziękuję jeszcze raz. Kocham Cię mocniej ❤

      Usuń
  3. Super rozdział! Czekam na Nexta♡
    ~Wiki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten gif jest z 1 odcinka 7 sezonu Doctora Who ❤

    OdpowiedzUsuń